„Inspektor O’Gau był bardzo zmęczony toczącym się śledztwem. Tym, że nie posuwało się do przodu nawet na kroczek, tym że cwany przestępca drwił z niego wykorzystując nieprecyzyjne prawo, a najbardziej tym, że przełożeni żądali natychmiastowych wyników, nie pomagając mu w żaden sposób. (…)”
Skąd się wzięły „Historie z gałką w tle”
To nie będzie długa opowieść 🙂
Zaprosiliśmy kiedyś do współpracy Przyjaciela. Owocem współpracy miały być nowe teksty o wnętrzach z naszymi uchwytami. Coś nowego, świeżego – bo w naszym scisłym zespole akurat brakowalo na nie weny. Teksty powstały, jednak zupełnie inne niż się spodziewaliśmy! Były to pełne abstrakcyjnego humoru krotkie opowiadania, w których gałka lub uchwyt pojawia się na ułamek sekundy. Gółwnym bohaterem jest a to listonsz, a to inspektor prowadzący śledztwo.
Dłuższy czas zastanawialiśmy się, jak użyć tych tekstów. Teraz postanowiliśmy sie z wami nimi podzielić tworząc cykl „Historie z gałką w tle”. W koncu nie wszystko musi być tak… na poważnie 😉
Historie z gałką w tle
Epizod 1
Inspektor O’Gau był bardzo zmęczony toczącym się śledztwem. Tym, że nie posuwało się do przodu nawet na kroczek, tym że cwany przestępca drwił z niego wykorzystując nieprecyzyjne prawo, a najbardziej tym, że przełożeni żądali natychmiastowych wyników, nie pomagając mu w żaden sposób. Ocierając spocone czoło, przypomniał sobie jak po raz kolejny została odrzucona jego prośba o powiększenie zespołu śledczych, jak znowu musiał apelować do swoich obu zastępców o większe zaangażowanie i rezygnację z życia rodzinnego na czas śledztwa. No właśnie… śledztwa… Na osuszone czoło założył grubą wełnianą czapkę i jeszcze raz rozejrzał się po miejscu zbrodni. Nadal żadnych pomysłów. Nadal nie widział nic, co mogłoby posunąć śledztwo do przodu, dać mu jakiś argument w rozmowie z komisarzem U’hwytem. Ale… Coś się nie zgadzało. Coś było innego w porównaniu z pozostałymi miejscami przestępstwa! Coś, co próbowało się przed nim ukryć, ale widział je coraz lepiej! W końcu dostrzegł! Tak, to jest to!
Te kolory. Te połyskliwe, kolorowe powierzchnie. Te barwy, których nie widział nigdy dotąd, a jako inspektor ciągle przecież poznaje nowe miejsca. Te… No właśnie, jak to się nazywa? Te, no… Ale na szczęście miał dobrego nosa do dobierania zastępców. O’lech, zastępca inspektora, widząc jego zmarszczone czoło, powiedział głośno:
To są gałki!
Gau co?
Gałki. Takie zwykłe, drobne przedmioty, które w rękach zdolnych ludzi zmieniają się w małe dzieła sztuki. Na stole leży ulotka. Uważaj, nie bierz do ręki, bo jeszcze nie są zdjęte odciski palców.
Ostrożnie, posługując się pęsetą, odwrócił ulotkę na drugą stronę aby znaleźć i spisać adres www, gdzie mógłby obejrzeć więcej tych uroczych małych przedmiotów. Narzekając na swoje niezgrabne paluchy (i doceniając jeszcze bardziej maestrię wykonania gałek), znalazł to, czego potrzebował.
Wieczorem razem z żoną wejdą na stronę https://dotmanufacture.com i zatopią się w świat ręcznie robionych, projektowanych przez artystów, dodatków do mebli.
Odzyskał, wydawałoby się, utraconą energię. Teraz był pewien, że z nowymi siłami zmierzy się z jeszcze większą mocą ze żmudnym i trudnym śledztwem. A to wszystko dzięki małym gałkom przy szufladach dorodnej komody. Małym, ale przykuwającym wzrok i radującym serce. Kto by pomyślał, nawet inspektor uczy się całe życie…
